Wielka Brytania i Unia dogadały się na nowo. Co to oznacza dla biznesu?

Czasem wystarczy jedno porozumienie, żeby z dnia na dzień zmieniły się zasady gry. 
Tak właśnie wygląda sytuacja po ogłoszeniu nowego układu między Wielką Brytanią a Unią Europejską. W mediach mówi się o „resetcie relacji”, ale ja wolę nazywać rzeczy po imieniu: to strategiczne okno możliwości dla polskich producentów żywności. 

Jeszcze kilka miesięcy temu klient z Polski mówił mi: „Rafał, za dużo biurokracji, nie damy rady wjechać z mięsem na Wyspy”. Dziś? Szykują się ponownie na podbój rynku, bo zmieniły się realne warunki. 

Co się zmienia? 

  1. Uproszczone procedury graniczne 
    Nowe porozumienie zakłada zniesienie większości rutynowych kontroli fito-sanitarnych na żywność, w tym mięso, nabiał i przetwory. To oznacza mniej stresu, mniej papierów, mniejsze koszty.
  2. Dynamiczne dostosowanie do norm UE UK zgodziła się aktualizować swoje przepisy w oparciu o unijne standardy, co upraszcza życie eksporterom z UE — czyli także z Polski. Oczywiście nie znikają wszystkie kontrole, ale będą one raczej wyjątkiem, nie regułą. 
  3. Szybsze odprawy i niższe opłaty 
    Krótszy czas na granicy, mniej opłat, uproszczona logistyka — to wszystko przekłada się na lepsze marże. 
  4. Większa stabilność 
    Dla nas, osób działających w eksporcie, kluczowe jest jedno: przewidywalność. A ta właśnie wraca.

Od kiedy? 

Porozumienie podpisano 19 maja 2025. Choć pełne wdrożenie wymaga jeszcze ustaleń technicznych, to polityczna decyzja już zapadła. A to oznacza jedno: rynek brytyjski znów się otwiera. 

Co to oznacza dla Ciebie, jeśli działasz w branży spożywczej? 

  • Produkujesz mięso? Nabiał? Przetwory? Wjeżdżasz do UK z większą łatwością niż przez ostatnie 3 lata.
  • Masz eko produkty, zdrowe przekąski lub eksportujesz pod marką własną? Czas wyjść z cienia i zawalczyć o własną półkę.
  • Wysyłasz przez polskich dystrybutorów? Być może czas na własną markę i własnych klientów. 

 

Jeśli czujesz, że chcesz się za to zabrać — a nie wiesz jak — odezwij się. 
Pomagam w tym od lat. I wiem, jak wprowadzać polskie produkty na brytyjski rynek bez wpadek i zbędnych kosztów.